Witam ...
W koncu nadeszla tak dlugo oczekiwana chwila. Szczerze to na ten etap poświeciłem najwiecej przygotowan, oczywiscie teoretycznych przygotowan. Zaciagnelismy z Szymonem prety na zbrojenia.
Zjechala sie rodzinka i w kilka godzin nakręcili zbrojenie na cały wieniec
Ja w miedzyczasie szykowalem z Szymonem zbrojenie schodow po wczesniejszym wyrysowaniu na scianie przekroju schodow i czesciowym podszalowaniu...
Te belki ktore lezaly z boku wykopu nie dawaly mi spokoju i postanowilem pomalutku je ukladac.
No i tak nosilismy nosilismy, nosilismy, plecy pekaly bo najdluzsze belki mialy prawie 7m.
Nie wiem co kto o tym mysli ale postanowilem zrobic kanal w garazu tylko wtedy jeszcze nie mial byc podpiwniczony ale ze plany sie pozmienialy to musielismy obmyslec zbrojenie stropu podciagi itd. i wyszlo to jakos tak...
...pozioma izolacja...
I tak w kolko ciecie, noszenie...
Jak tu widac garaz jest bardzo duzy belki ulozylem podwojnie a za kanalem podciag mocno zazbrojony...
I reszta pomieszczen do obelkowania...
W glebi kawalek sufitu, ktos kto nie budowal nie pojmie jak to bardzo cieszy kiedy zobaczy sie taki widok. Mi osobiscie bardzo utkwil tes suficik w sercu i w dodatki sam go polozylem...
Potem przyszla rodzinka i zaczelismy ukladac bloczki na dobre...
Kilka pustakow na drogi dzien i zostalo dopieszczanie. A zimno bylo tak strasznie ze massaakra!!!.
I tu gotowe, zostaja instalacje.
Piankowanie w wolnych chwilach...
Od razu po przyjezdzie do Polski zamowilem rury spiro sztywne oczywiscie nie dotarly po ponad tygodniu i w akcie desperacji musialem kupic plastikowe i zamontowac je w szczelinach pustakow...
Ulozylismy zbrojenia i brat Tomek zabral sie za spawanie prawie 5 godzin spawania!?...
Dziewczyny owijaly pianka przeloty rur w przestrzeniach miedzy bloczkami...
W wbetonowany peszel wepchalismy rure do wody...
Potem przyszedl czas na sprawdzenie zbrojenia i szalunek wienca...
Kilka innych fotek...
Jak zwykle w moim napientym terminażu zabrakło czasu miedzy innymi przez te rury co na czas nie przyjechały wiec musze jeszcze stopnie pomocowac bo beton juz jedzie...
Choc nie do konca wszystko dopracowalismy na ostatni guzik z braku czasu to przyszła pora na lanie... Dodam że dzisiaj leje a w nocy wracam samochodem do angolii...
Między dostawami betonu mielismy pół godziny na odsapnięcie i poprawki oraz podsteplowanie drzwi w ktorych puscił szalunek...
No i najbardziej przejeci pomagierowie...
Oczywiscie na wejsciu do domu musza znalesc sie odciski wlascicieli...
Podsumowujac to maksyma że człowiek uczy sie na bledach a zwlaszcza swoich, jest nadzwyczaj prawdziwa. Dzisiaj gdybym robil to co juz do tej pory zrobilem jeszcze raz podszedł bym do wielu spraw zupełnie inaczej. Chociaż nie miałem przedtem do czynienia zbyt wiele z budowaniem to jednak dzieki WAM zdobyłem mnustwo wiedzy którą sprawdziliscie na własnej skorze i to pomoglo mi uniknąć wiele problemow za co wam dziękuje. Oczywiscie było kilka wpadek ale wydaje mi sie że jak na te spartanskie warunki i brak jakiegokolwiek doświadczenia to dzisiaj moge powiedzieć że lepiej być nie musi i dziękuje bogu że nie wyszlo to gorzej...