40# No w końcu dach, daszek, dasiunio :))
Ciężko w to uwierzyć ale w końcu się doczekaliśmy etapu dachu......
Pierwsza transza kredytu pozwoliła na zakup elementów pokrycia naszego daszku, sądze że teraz powinniśmy odpocząć od debetów ;P I tak przyjechała więźba dachowa całe 14m³...
Rano na drugi dzień przyjechały cieśle i zaczeliśmy składać po troche patyk do patyczka ;P
Oczywiście pomocników nigdy nie brakuje i mój synek od razu zabrał się za sprzątanie stropu :D
No i w końcu przyszła pora na krokwie narożne, nie zmała 500kg wagi i 13m długości, jak jeden twierdziliśy że bez dzwiga nie podchodź, ale nie byłbym sobą jakbym nie spróbował, przyniosłem bloczki liny i już po czterech godzinach krokwie były w górze...
A tym czasem mały korzystał z uroków wsi, kopara traktor kopara traktor na przemian powtarzał....a my tym czasem ukończyliśmy kładzenie krokwi, masakra była ale daliśmy rade...
Na zajutrz przyjechały kominy i od razu wzięłem się za pomiary i stawianie ...
Po chyba milionie telefonów do firmy inko której wole nie wymieniać, choć w sumie zjechali z ceny o dwa tysie jak zaczełem bluzgać, ale nic przyjechała dachówka... Nasza duma!!!...
Tym czasem pierwsze kokwie...
A ja już z kominem na piętrze, czapa oczywiście wylana...
Po roku od zakopania wykopu piwnicy ziemia na tyle osiadła że dosłownie pourywało rury od kanalizacji które brat adaś odkopał za co z góry dziękuje i wzieliśmy się za naprawe, przy okazji wciągneliśmy kabel docelowy peszlem zalanym w betonie ścian piwnicy do środka budynku...
I znowu kilka warstw komina a wiatr taki że mało łuba mi nie urwało ...
No i w końcu ruszyłem z obmurowywaniem, a łatwo nie było bo na ćwiartke cegły, gibało się to wszystko, max 4 warstwy na raz...
A tutaj stawiałem kolejną ściankę szczytową jak komin wiązał w międzyczasie...
W trakcie lania okienka zadzwonił pan że jedzie z oknami dachowymi, oczywiście najwyższa półka :)))
No i wybrałem się z Patryczkiem po więcej materiałów dla cieśli... ;p
Równocześnie z dachem powstawał mój piorunochron którego widać w oddali, 38 metrów myśle że wystarczy aby przechwycić pioruny, dom ma 9,30m...
Ja oczywiście zarobiony nie mam czasu na nic a tu moja mama bah!!! wieche odwaliła że ta lala, dziękuje mamusiu :***
A tatko został operatorem grila...
Były też podarunki od rodzinki która licznie zawitała, dziękuje wam :*
Okienko w moim offisie rozszalowane :)
Kolor nieba mnie rozwala, mama na czubku dachu też hi hi ;)))
Mocowanie komina, konieczne na długości 9,30m bujał się jak szalony w tą i tamtą strone..., chwilami myślałem że poleci od wiatru :/
Po dwudziestu dniach urlop się skończył i już bezemnie ekipa ruszyła z dachówką...
No to tyle na dzień dzisiejszy. Następny wpis będzie za około dwa tygodnie jak cieśle skończą. Nie pisałem ale mają mnie serdecznie dosyć, tzn nie potrafie iść na kompromis ma być tak jak ja chcem i tak jak być powinno a nie tak jak łatwiej, za nami już ze sto rozmów o jakości usług, ale Panowie bardzo grzeczni, wszystko natychmiast poprawiają, ciągle powtarzając "Będzie Pan zadowolony" :] Myśle że efekt końcowy będzie zadowalający....
Pozdrawiam i życze wytrwałości......